Chociaż w tytule pojawia się Toskania, nie musicie się obawiać – to nie jest kolejne obyczajowe czytadło o miłości i życiu na włoskiej ziemi. To raczej relacja o tym, jak w Toskanii dba się o środowisko i zrównoważony rozwój.
Przyznaję, że pierwsze rozdziały przeczytałam z lekkim znudzeniem, choć dla osób, które nigdy nie słyszały o zagrożeniach związanych z intensywnymi uprawami rolniczymi i GMO, czy o kooperatywach, mogą być ciekawe. Książka bowiem zaczyna się od kuchni, czyli od zdrowej żywności, sposobów jej uprawiania i zdobywania – jeśli nie posiada się własnego ogrodu. Co ciekawe grupy G.A.S. (odpowiednik naszych kooperatyw spożywczych) są we Włoszech bardzo liczne, w samej Florencji jest ich ponad 300!
Aleksandra Seghi, Polska mieszkająca we Włoszech, przeprowadza w swojej książce wywiady ze znajomymi, którzy tworzą toskańską ekospołeczność. Zielonego koloru regionowi dodają nie tylko grupy solidarnych zakupów (jedną z nich założył mąż autorki), ale też ekobazary, na których można kupić ekologiczną i lokalną żywność oraz ekologiczne sklepy, gdzie można na przykład uzupełniać butelki detergentami. Głównymi elementami tej zielonej układanki są jednak ekorodzice, którzy wychowują dzieci bez pieluch jednorazowych, dziergają zabawki na szydełku, robią własne przetwory i chleb, wymieniają się ubraniami i uprawiają synergiczne ogródki (wg zasad permakultury). Do tego mamy wypożyczalnie rowerów i ścieżki rowerowe, naturalne budownictwo i raczkujący cohuousing oraz sprawnie działający system segregacji śmieci, nad którym trochę się zatrzymam w związku z dużą popularnością tego tematu w Polsce. Pomysł do przeniesienia na polski grunt:
Z uzbieranych śmieci (plastikowych, aluminiowych lub szklanych) produkowane są ławki, krzesła, zabawki, donice, stoły. Za część pieniędzy z podatków na ekośmieci (ecotassa – ekopodatek) gminy mogą kupić wyżej wymienione rzeczy (tzw. acquisti verdi – zielone zakupy) i dzięki temu wyposażyć na przykład miejskie parki i place zabaw.
Za szczególnie ciekawy rozdział uważam ten o gminie Capannori uczestniczącej w programie „Zero śmieci”. Dzięki rozmaitym pomysłom i zaawansowanemu systemowi odbioru posegregowanych śmieci (włączając odbiór starego oleju czy pieluch jednorazowych) miasto dąży do tego, aby w 2020 roku przestać produkować śmieci niepodlegające recyklingowi czy biodegradacji. W skład tego programu wchodzą m.in. kampania na rzecz pieluch wielorazowych – 80 rodzin dostało zestawy pieluszek do prania, a kolejne zestawy mogą nabyć za połowę ceny. W aptekach można kupić wielorazowe podpaski. Przy miejskiej stołówce istnieje publiczny kompostownik, normą są także kompostowniki przy każdym gospodarstwie domowym. Godnym podziwu pomysłem jest także zakaz jednorazowych naczyń w szkolnych i miejskich stołówkach. Mleko można kupić w mlekomatach, a woda dostępna jest za darmo w studzienkach oligoceńskich – jej jakość jest systematycznie badana przez gminę. Chciałabym, żeby w moim mieście, podobnie jak w Capannori działał ośrodek ponownego użytku – miejsce, gdzie można przynieść zepsute, stare i niepotrzebne rzeczy, które poddawane są renowacji i naprawie.
Aleksandra wspomina także o kooperatywie solarnej – wspólnym zakupie instalacji solarnych dla grupy kilku domów, a także o recyklingu kuchennym, czy gotowaniu w zmywarce. Między innymi dla takich ciekawostek warto sięgnąć po Zieloną Toskanię. Przepisy na smaczne babeczki z kiwi, arbuzową granitę czy potrawy z ciecierzycy wplecione między rozdziały książki również dodają lekturze smaku. Sprawdźcie sami.
„Zielona Toskania” Aleksandry Seghi, Wydawnictwo Relacja, 2013