Dobra wiadomość brzmi – jest takie miejsce… Gdzie zjesz wegańsko i organicznie, możesz wziąć ze sobą psa lub kota, a w dodatku przyczynisz się do rozwoju alternatywnej kultury. Gorsza wiadomość brzmi, że ten niezwykły non profit bar mieści się jakieś 1200 km od redakcji Ulicy Ekologicznej.
Projekt zwany de Peper
De Peper działający w amsterdamskim skłocie OT301 to w pewnym sensie eksperyment społeczno-kulinarny. Najbardziej niezwykłe w nim jest to, że projekt rozpoczął się już 25 lat temu. I chociaż po założycielach de Peper ślad zaginął, to idea żyje własnym życiem, zmieniają się tylko miejsca (obecna miejscówka jest już czwartym adresem) i ludzie. Międzynarodową ekipę de Peper stanowi 15-20 wolontariuszy, którzy jak sami piszą o sobie na stronie „nie pracują tu za pieniądze, tylko dlatego, że to lubią”. Wspólnie dbają o zakupy organicznych i lokalnych produktów, gotowanie, obsługę baru i sprzątanie. Kolektyw spotyka się co dwa tygodnie i wtedy chętni wpisują się na odpowiednie zmiany w grafiku. Zielak, mieszkający w Amsterdamie Polak, pracuje w de Peper od ponad dwóch lat. Trafił tam jako wegetarianin z 13letnim stażem, chcąc bardziej aktywnie promować bezmięsną kuchnię. – Robię prawie wszystko, czyli stoję za barem (są dwie różne zmiany, wczesna i późna), serwuję jedzenie, myję naczynia i odbieram dostawy produktów. Nie gotuję, próbowałem, ale 8 godzin przy garach gotując dla ponad 40 osób to nie dla mnie… No i nie sprzątam, bo trzeba wcześnie rano (jak dla mnie), bo o 9-10, żeby przed kucharzem zdążyć – z uśmiechem opowiada o swojej pracy.
Chcieć to móc
Między innymi dlatego, że działalność baru opiera się na dobrej woli i zaangażowaniu wolontariuszy, to de Peper otwarty jest tylko przez kilka wieczorów w tygodniu, a posiłki wydawane są jedynie przez półtorej godziny. Jednak nie zraża to stałych ani przypadkowych klientów – chętnych do rezerwacji stolika (tylko telefonicznie) nie brakuje. O dziwo, większość odwiedzających na co dzień je mięso, ale przecież, jak zauważa Zielak, każdy wegański posiłek w de Peper oszczędza jakieś życie lub jego część.
A ponieważ nie jest to typowa restauracja, to nie znajdziecie tu karty dań, kelnerów, szefów kuchni, reklam i rachunków. Nie znajdziecie także produktów zwierzęcych, pestycydów, GMO, czy mikrofalówki. Menu dnia to zawsze niespodzianka, a za wegańskie przysmaki płaci się „co łaska” (zwyczajowo między 7 a 10 euro). Oprócz jedzenia w nocnym programie pojawiają się także koncerty, przedstawienia, wystawy, benefity, spotkania feministyczne i queer parties. Kolektyw de Peper jest otwarty na nowe osoby, które chciałyby wspomóc działalność klubu swoją pracą i pomysłami.
Warto sprawdzić, warto wesprzeć, warto przenieść na polski grunt.